witaj !
jakimi slowami mam przedstawic to co siedzi we mnie i mnie gnebi? to nie jest proste, tak trudno opanowac mi lzy... ale nie moge plakac, tak samo jak nie moge sie ciac- obiecalam ze tego nie zrobie... ale z drugiej strony jezeli moja milosc nie dotrzyma obietnicy danej mi to czemu ja mam dotrzymywac jakichkolwiek obietnic? no ale zdaje sie ze odbieglam od tematu...
nie wiem czy pisalam juz, ze jestem chora (szkoda ze nie jest to zwykla grypa...). no tak niby powaznie niby nie... powaznie, bo musze na siebie strasznie uwazac i wogole wiele rzeczy przez ta chorobe mam zabronione, niepowaznie poniewaz na to sie nie umiera (chodz zdarzaja sie wyjatki, ale jak to sie mowi wyjatek jest potwierdzeniem reguly). tak wiec dzis stalo sie cos strasznego (tzn wczoraj wieczorem mialo to swoj poczatek ale to juz raczej tylko szczegolik). zdalam sobie sprawe z tego ze moge byc dla kogos uciazliwa... przeraza mnie ta mysl. dla osoby niepelnosprawnej nie ma nic gorszego niz mysl ze trzeba byc od kogos zaleznym, nie chcialabym sprowadzac cierpienia na moja milosc... to by nie bylo fair... tylko ze moja choroba wiaze sie z zaleznoscia od drugiej osoby... nie wiem co powinanm zrobic... nachodza mnie straszne mysli... i nie da sie ich zdusic, zawsze odnajda droge do mnie, zawsze... dopadnie mnie w chwili gdy bede sama, slaba jak teraz... znowu nachodza mnie mysli samobojcze... zawsze tak jest jak mysle o moim malym przeklenstwie... zawsze!!! ale tez nie moge skazywac sie na nieszczescie, na samotnosc z powodow odemnie niezaleznych.
blagam M wroc, przytul mnie, powiedz ze jestem malym gluptaskiem, spraw zeby te mysli uciekly... potrafisz wypedzic ze mnie te cienie...
do zobaczenia jutro kochanie :***