smutek
Komentarze: 1
strach, ogarnal mnie strach o moje zdrowie... dzis w nocy zdalam sobie sprawe z waznej rzeczy, przerazila mnie... poplakalam sie -smieszne prawda... 18nastolatka placze-bez sensu... po raz kolejny zdalam sobie sprawe z tego, ze moge byc dla kogos ciezarem... nie chce by moje dziecko bylo obarczone ta choroba co ja, nie chce by przezywalo to co ja... odechciewa mi sie zyc... chowam sie do wlasnej muszli... moze tam znajde ukojenie...
cale szczescie ze moja milosc wraca jutro... moze on mi pomoze to wszystko przezwyciezyc...
kocham te chwile spedzone razem z mym ukochanym, sa naprawde wyjatkowe... to jedyna osoba ktora sie tak naprawde o mnie troszczy... pamietam jak w poniedzialek musialam isc na ang... daleko bo daleko... od poczatkowego do koncowego (30 min jazdy)... jak sie martwil by mi sie nic nie stalo, bym odrazu dzwonila jakby bylo cos nie tak... jak ja go bardzo kocham... hmmm jejciu jak zawsze byl przejety jak tylko powiedzialam, ze cos mnie boli, troszczy sie o mnie. KOCHAM go tak bardzo z calego serduszka... jejcik jakbym chciala sie teraz do niego przytulic, przy nim te trudne dni byly by pewnie milsze do zniesienia... ale rozumiem ze tak musi byc, ze nie ma innej mozliwosci... narazie. teraz zyje tylko wekendami, kiedy ide do niego nocowac, zasypiam w jego ramionach, czyje jego bliskosc, kiedy na powitanie dostaje calusa, albo wieczorne rozmowy, takie powazne i jednoczesnie przynoszace ukojenie... kocham te momenty, poprostu czuje sie przy nim bezpieczna, czuje cieplo jakie w ostatnim czasie odebrali mi rodzice... czuje sie tak jakby tam byl moj dom-przy nim... chore to?? nie sadze...
on jest najdrozszym mi prezentem jaki podarowalo mi zycie... i wiem ze bez wzgledu na wszystko chcem z nim dzielic swoj los... mam tez te pewnosc ze on jest tego samego zdania. no ale coz nie zawsze bylo tak sielankowo, przeszkod bylo kilka tak to juz jest na tym swiecie ... ale o tym to moze kiedy indziej opisze tak bedzie najlepiej...
kto to wszystko wymyslil to nie wiem... moja chata wyglada jak istne pobojowisko, miala tu miejsce jakas wojna czy co... a co takiego sie dzieje??? w przedpokoju jeszcze stoja szafki z kuchni, mikrofalowka w duzym pokoju, jeszcze w niedziele woda gotowana byla za pomoca grzalki w lazience (tam tez byl mikser), a w duzym pokoju odgrzewane obiady (a fuj). teraz juz kuchenka wrocila na swoje miejsce... ale to nie koniec... w najblizszy wekend kladzione beda panele w calym domu... naszczescie na ten czas ide nocowac do mojej milosci... juz nie moge sie doczekac ;).